Przywiozłam ten kupon kolorowej bawełny dwa lata temu z Uzbekistanu. (Ach, co to była za wyprawa, do samego morza Aralskiego!) Miał być z tego szal lub bieżnik kuchenny.
Rzuciłam w kąt, razem z innymi gadżetami, przywiezionymi na prezenty dla znajomych, których widuję średnio raz do roku. Kompletnie o nim zapomniałam…
Dziś wieczorem, po wytężonej pracy zdalnej w Korki z francuza uruchomiłam domową pracownię krawiecką 😷 100% rękodzieła.
Tnę tkaninę, składam, układam, spinam szpilkami, a w głowie przewijają się obrazy uzbeckich miast dawnego jedwabnego szlaku, wyboistych dróg, uśmiechniętych ludzi i ten dojmujący smutek pustynnych terenów, na których kiedyś było morze.
Jeszcze tylko zastanawiam się – czerwona gumka, czy może turkusowa tasiemka..?
W dzieciństwie szyłam dla lalek.